niedziela, 22 lutego 2015

#2 Stay/Zostań



Znasz cytat Tristana Reveura o kiepskiej sztuce? Brzmi on "kiepska sztuka ma w sobie więcej tragicznego piękna niż dobra, bo stanowi zapis ludzkiej porażki".



Od ładnych paru lat miałam Stay na liście potencjalnie interesujących mnie filmów. Opis z Filmwebu niespecjalnie mnie zachęcił – sugerował banalną historię o bohaterskim psychiatrze ratującym pacjenta pozornie będącego beznadziejnym przypadkiem. Ponieważ niedawno miałam okazję nadrobić zaległości i zobaczyć dwa filmy z mojej listy, w których gra Ryan Gosling, postanowiłam iść za ciosem i obejrzeć również Stay. Spotkało mnie przyjemne rozczarowanie, bo ten film reprezentuje tą samą szkołę, co The Butterfly Effect czy Mr Nobody. Ogromną zaletą filmu jest jego oniryczna narracja. Sceny z życia głównych bohaterów gładko w siebie przechodzą, a światło żarówki przemienia się w światło ulicznej latarni. Akcja cofa się lub zapętla, zupełnie jakby reżyser w czasie rzeczywistym zmieniał opowiadaną historię.
 


Film rozpoczyna napawająca niepokojem scena, w której główny bohater – Henry Letham (Ryan Gosling) – odchodzi od płonącego samochodu. Po chwili akcja przenosi się i towarzyszymy psychiatrze Samowi Fosterowi (Ewan McGregor) w rowerowej podróży do pracy (warto zwrócić uwagę na dziwaczną perspektywę, z której nakręcono tę scenę - wprowadza ona nastrój nierealności). Losy obydwu mężczyzn krzyżują się, gdy Sam „dziedziczy” Henry'ego po koleżance po fachu, Beth Levy (Janeane Garofalo). Wychodząc z gabinetu, Henry informuje lekarza o zamiarze popełnienia samobójstwa w dzień swoich 21 urodzin, czyli... dokładnie za trzy dni. Od tego momentu rozpoczyna się wyścig lekarza z czasem. 
 

Główną zaletą filmu najbardziej fascynującą postacią – zarówno z perspektywy tematyki mojego bloga, jak i opowiedzianej historii – jest oczywiście Henry. Lars and the Real Girl oraz Blue Valentine przekonały mnie o aktorskim talencie Goslinga, jednak bohaterowie grani przez niego w tamtych filmach nie zrobili na mnie takiego wrażenia, jak Letham. Obok Dominika Santorskiego z Sali Samobójców stanowi on najlepsze filmowe przedstawienie chłopaka cierpiącego na depresję (choć pozornie Letham to całkowite przeciwieństwo postaci odgrywanej przez Jakuba Gierszała). Kruchy niczym porcelana Henry ocieka naturalistycznym cierpieniem, które trudno byłoby pomylić z gloryfikacją niszczącej życie choroby. Kiedy przypalił sobie rękę papierosem, czułam jego ból – kiedy płakał, zapragnęłam go przytulić. Z drugiej strony, kiedy Henry po raz pierwszy pojawia się u Fostera zachowuje się w pasywno-agresywny sposób.  Podobało mi się, że scenarzysta nie przedstawił chłopaka jako anioła, lecz skomplikowaną osobę, którą niszczą emocjonalne problemy.


Henry Letham (Ryan Gosling)  i Geoff Rickly

Zarówno z wyglądu, jak i zachowania, główny bohater Stay przypominał mi Geoffa Rickly - obdarzonego melancholijną wrażliwością (ex)wokalistę zespołu Thursday.
Co prawda wątpię, by muzyk był bezpośrednią inspiracją dla postaci Lethama, lecz jest to intrygujące skojarzenie. 



Henry Letham nie jest jedyną postacią w filmie, która zmaga się z depresją. Jego żeńskim, nieco starszym odpowiednikiem jest Lila Culpepper (Naomi Watts) – w przeszłości pacjentka Fostera, obecnie jego ukochana. Pracująca jako nauczycielka plastyki Lila ma za sobą próbę samobójczą (kwestia dotycząca tego wspomnienia jest jedną z bardziej poruszających w filmie), ze swojej choroby psychicznej leczy się farmakologicznie. Dzięki jej postaci reżyser porusza dwa istotne problemy: strachu, jaki odczuwają najbliźsi niedoszłych samobójców, oraz relacji pomiędzy sztuką, a autodestrukcją artysty. Ten ostatni motyw łączy Lilę z Henry'm, którego idolem jest malarz Tristan Reveur – słynny nie dzięki swoim obrazom, lecz samobójczej śmierci. Warto obejrzeć Stay choćby ze względu na ten motyw.




Stay nie jest tak słynne, jak dzieła Lyncha czy Aronofsky'ego, ale warto poświęcić mu niespełna dwie godziny - choćby dlatego, że jak mało który film oddaje depresyjne postrzeganie świata. Depresja odcina od rzeczywistości, w zamian wrzucając chorego w swój wykrzywiony wymiar – i to się czuje, oglądając ten film.

sobota, 21 lutego 2015

#1 - Tematyka bloga




Od zawsze uważam, że sztuka jest najważniejszym osiągnięciem ludzkości. Dla artysty jest ona formą ekspresji bądź zarobienia pieniędzy, dla odbiorcy może być rozrywką... ale także czymś więcej. Choć jestem przeciwna istnieniu sztuki programowej, całym sercem kocham sztukę, która porusza tematy tabu i walczy z uprzedzeniami Osoby cierpiące na choroby psychiczne są szczególnie narażone na negatywne stereotypy oraz krążące w społeczeństwie mity na temat ich schorzeń. Tematem tego bloga są recenzje, analizy oraz przemyślenia dotyczące książek, filmów muzyki oraz gier poruszająch tematykę chorób psychicznych oraz innych doświadczeń, które zmieniają ludzką psychikę.